Franczyza może być doskonałym modelem biznesowym jak i utrapieniem. Jak każdy sposób prowadzenia działalności ma swoje wady. Dla jednych nie są one czymś nie do zaakceptowania, dla innych zaś mogą być ważnym wyznacznikiem w podjęciu decyzji. Jakie są największe cztery bolączki franczyzy?
Podejście do innowacyjności i zmian możemy określić tu jako mocno hermetyczne. Możesz mieć nowy pomysł, nawet dużo lepszy, ale nie możesz go wdrożyć w życie od razu, gdyż wymaga akceptacji „góry”, a niekiedy nawet zmiany umowy. Wprowadzenie zmian (o ile w ogóle istnieje taka możliwość) trwa tu niezwykle długo, gdyż bezwładność całego procesu jest naprawdę duża. Wszystko jest bardzo rozciągnięte w czasie. Często bywa to przedmiotem frustracji i niezadowolenia, a zwłaszcza w przypadku, kiedy pomysł reorganizacji czy wprowadzenia nowości jest naprawdę dobry i ma szanse na realne zwiększenie zysku bądź usprawnienie pracy. Kiedy dochodzi tu świadomość konkurencji, która również dąży do rozwoju i poszerzenia swojego rynku zbytu, franczyza niekiedy okazuje się albo zbyt ciasna albo zbyt powolna. W niektórych obszarach dość trudno jest funkcjonować ciągle czując oddech konkurencji na plecach czy też widzieć jak po raz kolejny nas wyprzedza. Innowacyjność, pomysłowość, kreatywność są tłumione - co z punktu widzenia franczyzodawcy ma głęboki sens. Wyjątek stanowią ci właściciele, którzy reprezentują podejście partnerskie i elastyczne. Oni kilka razy w roku spotykają się ze wszystkim franczyzobiorcami i omawiają różne zagadnienia decydując wspólnie o swoim projekcie. Traktują biznes jako coś wspólnego, co jest tworzone razem - ale powiedzmy sobie szczerze - niestety nie jest to dość powszechne zjawisko. Najczęściej franczyzodawca wie, że ma dobry biznes, a najczęściej robi przy okazji kilka innych bardziej intratnych interesów i chce mieć „święty spokój”. Jest skupiony na czymś innym, a to co dla franczyzobiorcy jest najbardziej istotne niekoniecznie musi być jego priorytetem. Jego punkt widzenia jest zatem kompletnie inny. Zrozumienie tego faktu pozwala uniknąć wielu napięć.
Najbardziej chyba bolesnym faktem są comiesięczne wydatki za możliwość prowadzenia tego biznesu - działa to jak abonament. Tutaj z reguły są dwie możliwości: płacisz procent od obrotów lub określoną stawkę, a reszta zostaje w twoim portfelu (nierzadko zdarza się również kombinacja tych dwóch opłat). To należność za przyłączenie do sieci działającego biznesu, używanie logo, znaków towarowych itd. Wysokość daniny można oczywiście negocjować, ale należy pogodzić się z faktem, że wypracowanym zyskiem zawsze trzeba będzie się dzielić. Dodatkowym obciążeniem mogą być także kary umowne za złamanie regulaminu, wprowadzanie zmian bez konsultacji, niekiedy zbyt niski obrót itp. Nakładanie kar finansowych ma miejsce stosunkowo rzadko i trzeba się dość mocno wysilić, by takowe otrzymać. Franczyzodawcy zależy raczej na utrzymaniu dobrych relacji z właścicielami swoich placówek - to w końcu z ich istnienia otrzymuje regularnie wymierne korzyści finansowe. W niektórych sieciach opłatę można także zmniejszyć przez wygenerowanie wyższego obrotu niż przyjęty, bycie najlepszym sprzedawcą w sieci w danym miesiącu - każdy system ma tu inny rodzaj „promocji” dobrego sprzedawcy. Czasami są tu bonusy, granty, obniżka stałej opłaty przy utrzymaniu podwyższonego obrotu. Niemniej jednak franczyzobiorca będzie ponosił opłatę zawsze, a w niektórych przypadkach może ją jedynie zmniejszyć lub odroczyć w czasie.
artykuł eksperta
***
Polecamy także:
Franczyza na "tak" - 4 powody, dla których warto rozważyć ten model