- Wyniki za 2020 rok są naprawdę obiecujące i potwierdzają, że idziemy dobrą drogą. Żaden nasz lokal w wyniku pandemii nie splajtował, mimo, że niektóre otwierane były już podczas lockdownu. Wszystkie, które są dłużej na rynku odnotowały wzrost obrotów o 8 - 10 proc (...) - wyjaśnia Rafał Kościuk, współwłaściciel Fit Cake. W czym tkwi zatem fenomen franczyzy tej sieci niecukierni?
Rafał Kościuk, współwłaściciel Fit Cake: Pomysły na najlepsze biznesy biorą się zazwyczaj z życia. Tak było i w przypadku Fit Cake. Zarówno ja, jak i Ewelina Choińska (współwłaścicielka sieci) prowadzimy aktywny tryb życia, od lat trenujemy sport. Ja - karate, Ewelina - fitness. Musimy więc dbać o dietę, a zauważyliśmy, że nie ma zbyt wielu gastronomicznych lokali, w których można zjeść zdrowy, zbilansowany posiłek, z dokładnym wyliczeniem makroskładników, co jest dla nas ważne. Oboje jesteśmy też łasuchami. Ewelina, magister matematyki, z właściwą sobie precyzją i dokładnością zaczęła więc ważyć i miksować różne produkty, a fit desery i ciasta jakie z tego wychodziły okrzyknięte zostały przez znajomych, którzy je pałaszowali „Rewelacją!”. Pomyśleliśmy więc dlaczego z pasji nie zrobić biznesu. Sama nazwa była oczywista: jesteśmy fit i takie są też nasze ciacha bez cukru. Już w kilka miesięcy po otwarciu pierwszego punktu w Białymstoku wiedzieliśmy, że to strzał w dziesiątkę. Okazało się, że nie tylko nam brakowało zdrowych słodyczy. Po pięciu latach działalności marka ma 25 punktów franczyzowych w całej Polsce, a ten rok chcemy zamknąć z 50 lokalami z szyldem Fit Cake.
Kiedy przez pierwsze tygodnie po uruchomieniu lokalu otrzymywaliśmy setki telefonów, często z dość odległych od Białegostoku miejscowości i z trudem się wyrabialiśmy z przygotowaniem zamówień. Padały też pytania, czy nasze desery są naprawdę bez cukru, wege i fit. Wtedy pomyśleliśmy, że powinniśmy działać na większą skalę. Okazało się, że w każdej miejscowości około 15 proc. mieszkańców to ludzie, którzy ze względów zdrowotnych muszą stosować restrykcyjną dietę: cukrzycy, alergicy, osoby z nietolerancją glutenu czy nadwagą. Naszych artykułów potrzebowali wszędzie. Kiedy zdecydowaliśmy się, że będziemy się rozwijać jako franczyza, z punku mieliśmy kilkunastu zainteresowanych wejściem w sieć inwestorów.
Pierwszy lokal uruchomiliśmy w rodzinnym Białymstoku, w ruchliwym miejscu w pobliżu dworca autobusowego i PKP. Od razu pomyślany był raczej jako punkt, w którym odbiera się zamówiony towar na wynos. Choć oczywiście przygotowaliśmy go też dla klientów, chcący zjeść ciacho bez cukru na miejscu. Zadbaliśmy o prosty, ale estetyczny wystrój. Podczas pandemii okazało się, że przejście na delivery i sprzedaż wyłącznie na wynos nie jest dla nas żadnym problemem i daje nam przewagę nad konkurencją, która szybko wyrosła.
Tak, podchodzimy do naszego biznesu ideowo. Mamy misję - chcemy promować zdrową dietę. Jako osoby o dość dużej wiedzy dotyczącej żywienia wiedzieliśmy, że cukier czyni w naszym organizmie największe spustoszenie. Dlatego hasło “No sugar, no problem” jest zarazem dewizą Fit Cake. Potem doszły do tego inne reguły, którymi się kierujemy: bez glutenu, bez laktozy, orzechów, wege i keto. Ostatnio zgłębiamy właśnie dietę ketogeniczną. Chodzi o to, by dotrzeć do różnych grup klientów, mających określony problem i wyprzedzać trendy.
Najlepiej by było, gdyby był zwolennikiem zdrowej diety, ale nie odmawiamy też przedsiębiorcom, którzy chcą do nas dołączyć z pobudek biznesowych czy innych. Doświadczenie pokazuje, że nawet ci, którzy na początku do naszych prozdrowotnych pomysłów nastawieni są sceptycznie z czasem się do nich przekonują, ponieważ wychodzi im to na zdrowie, czują się lepiej, mają więcej energii. I to właśnie oni stają się największymi orędownikami fit deserów i ciast bez cukru. Z franczyzobiorcami, które wierzą w nasza misję od początku pracuje się doskonale, chętnie wprowadzają u siebie wszystkie nowinki i osiągają nieraz spektakularne obroty.
Pandemia sprawiła, że obowiązująca wcześniej w gastronomii zasada, że po pierwsze „lokalizacja” i po drugie też „lokalizacja” przestała mieć tak wielkie znaczenie. Bardziej liczy się teraz, by punkt znajdował się w miejscu dobrze skomunikowanym z resztą miasta, do którego jest dobry dojazd autem. Poza tym, potencjalny franczyzobiorca musi mieć określony kapitał. Biorąc pod uwagę zmiany jakie zaszły w minionym roku na rynku opracowaliśmy autorski system franczyzowy, w którym można stopniowo rozwijać swój interes. Inwestycję zaczyna się już od pułapu 19 tys. zł. Tyle kosztuje Fit Cake Mini. To też ukłon w stronę tych, którzy chcą się przebranżowić, ponieważ ich dotychczasowy biznes przestał przynosić zyski, albo stracili pracę, a mają mały kapitał na to, by otworzyć coś własnego. Minimalizuje to też ryzyko niewypału. Potem mogą dokupować inne moduły: Standard i Premium.
Wyniki za 2020 rok są naprawdę obiecujące i potwierdzają, że idziemy dobrą drogą. Żaden nasz lokal w wyniku pandemii nie splajtował, mimo, że niektóre otwierane były już podczas lockdownu. Wszystkie, które są dłużej na rynku odnotowały wzrost obrotów o 8 - 10 proc. Mamy też multifranczyzobiorców, którzy w tym trudnym czasie zdecydowali się na otwarcie kolejnego lokalu. Na powodzenie Fit Cake wpłynęło kilka czynników. Po pierwsze, o czym już wspominałem, od początku byliśmy kawiarnią techniczną nastawioną raczej na specjalistyczny produkt niż spełniającą potrzeby towarzyskie. Podczas pandemii okazało się to ważnym atutem. Po drugie: zdrowie stało się wartością najważniejszą, a Polacy przekonali się, że jedzenie ma na nie ogromny wpływ, dlatego wolą kupić ciasto bez cukru u nas niż w tradycyjnej cukierni. Po trzecie wreszcie podczas lockdownu mieli więcej czasu i zaczęli bardziej dbać o siebie, chcieli stracić kilogramy, których im przybyło podczas kwarantanny. Grupa naszych odbiorców stale więc rośnie, co dobrze wróży wszystkim, którzy zainwestowali w markę Fit Cake.