To się dzieje. Ludzie wyszli na ulice. Zdesperowani górale bojkotują obostrzenia, branża fitness walczy o otwarcie a ZPPHiU planuje pozew zbiorowy wobec Skarbu Państwa. Czy w ślady tych sektorów pójdą i inne branże? Jest to dość prawdopodobne. Ponieważ tarcza 6.0 ma wiele "dziur", a wydłużenie ograniczeń o kolejne tygodnie, tj. do 31 stycznia br. przyniesie jeszcze więcej strat. Gdzie w tym całym bałaganie są franczyzobiorcy? Bo w najnowszej tarczy raczej ich nie ma.
Przedstawiciele firm zrzeszonych w Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług planują pozew wobec Skarbu Państwa i wspólnie uznają, że jest to jedyny ratunek dla branży, którą reprezentują. Dla Zarządu ZPPHiU w tych wszystkich ograniczeniach brakuje logiki. Przedsiębiorcy doszukują się klucza, za pomocą którego niektórym przedsiębiorcom są dawane prawa do prowadzenia działalności, a niektórym odbierane. Bo obecny dostęp do rynku nie ma dla nich żadnego uzasadnienia.
„Nie rozumiemy na podstawie jakich kryteriów rząd wprowadza ograniczenia, które faworyzują jedne gałęzie gospodarki a dyskryminują inne. Jak mamy rozumieć, że pomimo oficjalnego zamknięcia centrów handlowych są one nadal otwarte? Funkcjonują w nich hipermarkety wielobranżowe sprzedające nie tylko artykuły spożywcze, czy higieniczne, ale też odzież, naczynia, obuwie oraz zabawki. Równocześnie obok otwarte są sklepy z wyposażeniem domowym, drogerie, apteki a np. sklepy odzieżowe, obuwnicze, czy jubilerskie są zamknięte. Czy w supermarkecie w galerii handlowej panują inne warunki niż pozostałych sklepach? Dlaczego jesteśmy dyskryminowani?” – dopytują zbulwersowani przedstawiciele ZPPHiU.
Ogólne rozporządzenie mówi o zamknięciu centrów handlowych, ale de facto wcale nie są one zamknięte. Branże reprezentowane w handlu i usługach obecnych w centrach handlowych potraktowano wybiórczo. Rząd zamykając wskazane sklepy w galeriach paradoksalnie zamknął akurat te, które nie są obecne w handlu ulicznym. Pozostawił je tym samym bez alternatywy. Sklepy odzieżowe, obuwnicze, biżuteryjne czy z akcesoriami na ogół nie posiadają punktów przy ulicach. Tymczasem decyzją rządu w centrach handlowych pozostają nadal otwarte sklepy, które są niemal na każdym rogu czyli sklepy spożywcze, apteki czy drogerie - czytamy w komunikacie prasowym ZPPHiU.
Rażąca nierówność między przedsiębiorcami wywołuje bunt. Branże handlowe zmuszone są do posunięcia się o krok dalej - dlatego planują pozew do Skarbu Państwa.
„Dziś ostrzegamy, że będziemy walczyć do końca a jednym z narzędzi, jakie zastosujemy niebawem będą pozwy o odszkodowania” – zapowiadają członkowie ZPPHiU.
„Dzisiaj jest dla nas jasne, że proszenie, apelowanie nie przynosi żadnych rezultatów albo odwrotny do deklarowanego. Nie tylko zostaliśmy pozbawieni wsparcia (np. ostatnio poprzez dobór PKD) to jeszcze jesteśmy dyskryminowani. Polscy przedsiębiorcy, polskie firmy rodzinne nie dadzą się zniszczyć przez dyskryminujące decyzje polityków. Oczekujemy otwarcia naszych sklepów jak zostało to określone na początku trzeciego już lockdownu. W przeciwnym wypadku nie będziemy mieli wyjścia, wprowadzimy ostrzejsze formy protestu oraz będziemy masowo występować na drogę sądowa” – zapowiadają zdesperowani przedstawiciele handlu i usług
Jak zauważył Portal Business Insider w najnowszej tarczy 6.0 nie widnieje informacja o pomocy rządu dla placówek franczyzowych z sektora handlu. Fakt, ustawa zawiera zapis o pomocy dla sklepów odzieżowych i obuwniczych, ale tych własnych. Większość franczyzowych nie otrzyma pomocy, ponieważ funkcjonuje pod innym kodem PKD. W takiej sytuacji znajduje się Adam Więckowski - franczyzobiorca 19 sklepów franczyzoczyzowych typu BigStar, Yes i Quiosque, który prowadzi sklepy na terenie galerii handlowych. Przediębiorca dla Portalu Business Insider opowiadał o nierównym traktowaniu tarczy.
- Nie mamy żadnych rekompensat, dofinansowania, a nie podnieśliśmy się jeszcze dobrze po drugim lockdownie (...) Już korzystam z prywatnych oszczędności, by pokryć wydatki. Przy braku pomoc nie będzie innej możliwości niż redukcja zatrudnienia, a potem upadłość (...) Nasze apele są jak rzucanie grochem o ścianę (...) - mówił Adam Więckowski, w rozmowie z Business Insider.
Przypomnijmy, że w czasie prac nad tarczą 6.0 Związek Pracodawców Handlu i Usług Pracodawców i Konfederacja Lewiatan przygotowały wykaz kodów PKD firm dotkniętych lockdownem w galeriach handlowych. W ustawie uwzględniono tylko wybrane. Senat uzupełnił listę kodów o te pominięte, ale w Sejmie została ona znów skrócona. O zmianę kodów PKD wielokrotnie do Premiera Mateusza Morawieckiego apelował także Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców - Adam Abramowicz. Rzecznik zwrócił się także w oddzielnym piśmie do Premiera, o rozważenie przywrócenia funkcjonowania zamkniętych branż.
– Powinniśmy powrócić do przedstawionego przez Pana Premiera w listopadzie planu powrotu do normalności, zwłaszcza że nazwał go Pan wtedy planem optymalnym, i wierzymy , że skoro został on przedstawiony opinii publicznej to był opracowany przez ludzi odpowiedzialnych i znających się na rzeczy. Gdybyśmy postępowali według tego planu to w chwili obecnej ilość zachorowań pozwalałaby, aby w części powiatów była strefa zielona, w części żółta, w części w czerwona i tylko w kilku obowiązywałby całkowity lockdown – podsumowuje w swoim wystąpieniu Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.
Jednak rząd wydaje się być nadal nieugięty... Ciekawe jak długo ugięty będzie biznes...
***
Polecamy także:
Wyspy w galeriach handlowych zamknięte, czyli kolejny paradoks obostrzeń